“Poza Kościołem nie ma zbawienia”. Dogmat, którego nienawidzą heretycy i innowiercy

Wystarczy Msza św. i mała droga ukryta cicha św. Teresy z Lisieux z różańcem w ręku, by praktykując cnoty osiągnąć zbawienie. To niby nic, niewidoczne, mało wyjątkowe praktyki, pozbawione nadzwyczajnych, elitarnych cech, milczące, ale w skutkach potężne, bowiem akty modlitwy i pobożności katolickiej zewnętrznie małe i słabe, są potężne z racji sięgania samego Królestwa Bożego.

Kościół posiada wszelkie dary, łaski, środki i sakramenty kluczowe dla zbawienia, a nie małpujące go denominacje heretyckie, zielonoświątkowe dziś partyzancko atakujące nasze parafie, podając proste recepty na problemy, choroby odrzucając krzyż, cierpienie, które posiadają  sens zbawczy i nie zawsze będą odebrane z racji dobra dla duszy, a te jest najważniejsze dla Boga. Zaś sekty owymi trudnymi łaskami jakże niezbędnymi dla zbawienia, pogardzają, zwracając się ku marnościom świata, ewangelii sukcesu, mamonie i wiecznemu zdrowiu, które stawiają na piedestale ponad Bogiem.

Całą wiedzę należy czerpać ze źródeł Kościoła, zdroju mądrości, krynicy czystej nieskażonej prawdy. To tu jest zastęp świętych Ojców Kościoła, którzy zgodnie, niesprzecznie nauczali owieczki. Zjawisko charyzmatyzmu czyli odmiana pentekostalismu przebrana w ornat katolicki za cenę odejścia od prawdy- Chrystusa – to oferta Antychrysta, pokusa nie diabełka z rogami, ale fałszywej religii sukcesu, wygranej i dobrobytu- kłamstwo szatana, by poczuć się lepszym, by lepiej po ludzku żyć. By stawiać Bogu wymagania bez żadnego wysiłku czy ofiary dla Niego. To łudząco podobny nowy anty kościół powstały w kontraście do oryginału. Kościoła katolicko-rzymskiego. Z tą różnicą, że oferuje szybkie seanse czy kursy dla zdobycia dobrobytu, wmawiający, że człowiek powinien chcieć być roszczeniowy i należy mu się zdrowie, długie wyrafinowane szczęśliwe życie oraz cokolwiek czego zapragnie, że krzyż to niepotrzebne zło. Świętują jedynie zwycięstwa i chwałę Mesjasza pojmowaną po ludzku, wręcz faryzejsku, bo w oparciu o ludzkie przyrodzone pojmowanie Mesjasza, wiary i zbawienia. Jezus w oczach uczonych przyszedł po to by przenieść chwałę i zwycięstwo Żydom, nie spodziewali się. że Mesjasz, Król przyjdzie dać inne Królestwo poprzez zdruzgotanie, krew, krzyż i pozorną przegraną w całkowitej pogardzie świata- otworzy Królestwo Boże.

Katolicy spod znaku nowego zielonoświątkowego mentalnie łowcy dóbr, zdrówka itp. jedynie żądają od Boga, ponieważ  podaje się im na tacy złotej zatrute jabłko rzekomo prostych skutecznych rozwiązań, które jak to w działaniu demona  – kończą się jeszcze większymi dramatami duchowymi, psychicznymi jak i zdrowotnymi, np. opętaniem, spętaniem odstępstwem od wiary czyli przylgnięciem do prawd wiary. To łatwy lek na subiektywnie pojmowane zło- nowa ewangelia nie Chrystusowa. ” Bo choćby anioł z nieba głosił wam nową ewangelię, niech będzie wyklęty głosi św. Paweł.

Ci przestępcy niezwykle wyrafinowani w swym działaniu wizerunkowym, złopwiueszczym pod katem teologicznym oferują prostą i pozbawioną zmartwień drogę na plastikowe wzgórze zwycięstwa, zmartwychwstania w duchu nie Bożym- proponują fikcję, ułudę katolicyzmu – wieczny sukces.

Zaś pokora chrześcijańska nie ma z tym nic wspólnego – to najgłębsze uniżenie przed Bogiem, świadomość, że jesteśmy niczym, niczym jako proch nic nie warty, z siebie potrafiący jedynie grzeszyć. To daje wolność duchową i jest receptą na świętość. Tak myśleli o sobie święci.  Droga rozumowa do prawdy jest jedyną drogą poznania Boga i zdrową pobożnością katolicką, a nie mętnym sentymentalizmem protestanckim jaki głoszą oszuści w kościelnym chryzmatyzmie. Prawda jest jedna, Bóg i najpierw musimy Boga poznać na drodze rozumowej. Dlatego wiara wedle doktryny katolickiej to akt rozumowego i wolnego przylgnięcia do prawd objawionych przez formalny autorytet Boga, Kościół. Nie uczucia, ale najpierw poznanie prawd wiary, a potem rozumowe ich przyjęcie i życie nimi. Uczucia jedynie towarzyszą wierze, ale są najniższą władzą duszy, popędliwą, subiektywną gniewliwą. Uczucia mogą oceniać coś jako zło mimo, że  moralnie może być neutralne lub dobre-   jako coś co wcale nie musi być odbierane jako zło obiektywnie i odwrotnie. Dlatego w wierze najwyższe władze duszy czyli rozum i wola muszą zarządzać i panować nad uczuciami, które zaciemniają poznanie prawdy. Stąd mistycy Kościoła jak św. Jan od krzyża, Teresa z Avila itd. nakazują wręcz unikanie jak ognia uczuciowości na modlitwie. Zły duch nie tylko żeruje na uczuciach, ale nimi steruje przeciwko duszy. Dlatego duchowość katolicka zawsze była powierzchownie „sztywna” a tak naprawdę niewidzialnie wewnętrznie rozpalona nieopanowanym ogniem wiary, uwielbienia Boga i praktykowaniem cnót poprzez umartwienia posty itd. Widać to w zapiskach świętych, którzy na zewnątrz poważni, milczący, skupieni dla wesołków i emocjonalnie niedojrzałych, sztywni wewnątrz gorejący miłością największą, ekstazą duchową i szaleństwem miłości do Boga. Buchali miłością, jednak widać to było tylko oczami duszy. Bowiem nie widać rozumu i woli, a wiara rozgrywa się na duchowym poziomie stąd im większe zewnętrzne objawy „wiary emocjonalnej”, tak doskonale pokazowo rzewnej u charyzmatyków, tym mniej tam rozumu i woli.

Św. Tomasz naucza, że władz najwyższych duszy tj. woli i rozumu wówczas nie ma, są zdominowane przez subiektywne uniesienia afekty i doznania odbierane jako fałszywa prawda. Dlatego powrót do zdrowej nauki, nie przesiąkniętej progresizmem, modernizmem czyli protestantyzmem, powoduje że rozpoznajemy herezje i zagrożenia. Podstawy filozofii, wiedza nt nauczania Kościoła, które nie mogło ani o jotę się zmienić zgodnie z nakazem Chrystusa w Piśmie św. i się nie zmieniło, lecz odpierało dzielnie dziesiątki herezji przez wieki.

Charyzmaty Apostolskie to dar nie sam w sobie, sztuka dla sztuki plan na zarobek, ale jedynie poświadczenie, dowód prawdziwości nauki Chrystusowej, i to nie Uczniowie o to błagali, wymuszali, nie chcieli uzdrawiać, ale prosili o to sami chorzy. Tak  działa Duch św.- przykład to stygmaty św. Franciszka czy o. Pio, nie prosili o szczególne wybraństwo, pragnęli jedynie cierpieć za grzeszników i taki dar otrzymali – uczniowie otrzymali ten dar by uwiarygodniać jedynie Słowo Boże. Młodzieniec, który jak Zieliński wymuszał na Bogu ten dar został skarcony przez św. Piotra. Wszyscy święci jak o Pio, św. Franciszek wstydzili się swoich stygmatów ukrywali je, z niezmierzonej pokory, nigdy nie prosząc o nic.

Modny dziś oszust pan Zieliński ułożył plan na biznes dzięki mentorom, którzy go „namaścili” i przygotowali w demonicznej sekcie Bethel Church czyli wrzodowi wyrosłemu na chorej demonicznej tkance ruchu Toronto Blessing, które słynie z manifestacji złego ducha upokarzających ludzi.

Czego nie ma Kościół, co może mieć sekta ? Czemu ten człowiek pojechał do sekty? Jego nauka jest przyjmowana, choć nie wszędzie ponieważ biskup lokalny diecezji gdzie działa Zieliński oficjalnie wystawił dokument odcinający się od misji samozwańczej tego heretyka. Od 100 lat Kościół pogrążony jest w błędach intelektualnych, herezjach wszelkiej maści, nie udało się papieżom od Leona XIII do Piusa XII ich zwalczyć. Modernizm mimo potępienia go, był wytworem pokracznym i porażająco groźnym ponieważ łączącym w sobie stos błędnych myśli i idei powstały za pomocą tajnej organizacji masońskiej ukrytej w szeregach administracji Kościoła.

Duchowni zanurzeni w zdeformowanej nauce od SW2 przyjmują zatrutą naukę protestancką ponieważ sami odstąpili od nauki Kościoła lub jej nie znają, a ta jak jest ta sama, stała w dogmatach, prawdach od Chrystusa, inaczej Duch św myliłby się i był sprzeczny w sobie, to z kolei oznaczałoby, że nie jest już Bogiem, a demonem, nie trzecią osobą Trójcy św. To co raz Kościół prowadzony przez Ducha św. ustalił jako prawdę pozostaje nią na wieki, ponieważ Bóg się nie myli.

Nie istnieje ewolucja prawdy, dogmatów jak twierdzą moderniści ale jest jedna i tam sama prawda i jej źródło Bóg – prawda jest niezmienna. Protestanci czynią z siebie urząd nauczycielski Kościoła interpretując prywatnie Pismo św., ale to sam Jezus powierzył św. Piotrowi klucz do nieba i władzę na Owczarnią. To Piotr  jest skałą i ma umacniać nas w wierze, nie odwrotnie. Magisterium nieomylne czyli kolegium biskupów z Papieżem na czele,  dostało nakaz strzeżenia ustnego przekazu nauki Jezusa w św. Tradycji, mającego tłumaczyć, chronić i nic nie zmieniać w depozycie wiary. Duch św. był przyobiecany Kościołowi do końca czasów, był więc zawsze ten sam, nie odszedł na emeryturę, nie robił przerw w pracy w okresie średniowiecza czy oświecenia i zwalczał herezje –  największe zagrożenie dla duszy bo rujnujące wiarę warunek koniczny do zbawienia.

Św. Tradycja wyprzedziła o około 25 lat powstawanie Pisma świętego- najpierw bowiem Uczniowie przekazywali ustnie Tradycję świętą czyli to co Jezus nauczał ustnie, a potem zaczęto spisywać tylko pierwiastek tych słów w Piśmie, jak św. Jan pisze w Ewangelii, że wiele słów i rzeczy uczynił Jezus których żadna księga nie pomieściłaby. I to co określił Św Jan należy właśnie do św. Tradycji, która jest opisana w Dziejach Apostolskich np. w postaci Soboru Jerozolimskiego. Tak wiec Jezus mówiąc czy znajdę wiarę na ziemi ponownie przychodząc, nie mówił o ateizmie, pogaństwie tylko i wyłącznie,  ale o braku wiary katolickiej czyli uznaniu całego nauczania a nie wyrywkowego przylgnięcie do jednego soboru tak opanowanego przez modernistów – brak wiary dziś polega na globalnym zwiedzeniu przez sekty wtłaczające błędy rozumowe prowadzące do utraty wiary pojmowanej po katolicku. Ludzie odstępują od Kościoła idąc za fałszywymi prorokami. Poza tym prawo i nakaz wkładania rąk na głowę, mieli zawsze tylko duchowni począwszy od Apostołów- biskupów skończywszy na diakonach.

Złego ducha można przekazać pozwalając sobą manipulować przez świeckich, których dłonie nie są konsekrowane i namaszczone przez biskupa z gwarancją odwiecznego Kościoła dobrych intencji i prawem wyłącznym do udzielania sakramentów.

Dar ” języków “, heretyków tzw. glossalia czyli paplanina zbitek sylabowych jedynie kopiująca mówienie językami Apostołów, jest kolejną formą wynaturzenia i karykaturalną fikcją udająca Kościół pierwszych wieków, to cyrk i błazenada ośmieszający męczenników czasów konstantyńskich. Apostołowie porozumiewali się językami obcymi rozmawiając jak we własnym języku ż cudzoziemcami i na tym polega dar języków w sensie biblijnym i katolickim. Używanie obcych języków jak własnego.  Porozumiewanie nim na codzień. Skąd wiemy czy ktoś modlący się nad nami, wkładający ręce nie przeklina nas? Nie przekazuje jakiegoś demona? Szatana potrafi uzdrowić, objawić się jako Maryja, co potwierdzają setki świadectw świętych i wizjonerów z prawdziwych objawień Maryjnych jak np. w Gietrzwałdzie, potrafi też dopuścić do cząstkowego dobra, by potem uderzyć z niewyobrażalną siłą szkodząc duszy np. dręcząc ją, dając nowe choroby. Obowiązek moralny docierania na drodze rozumowej do prawdy, którą posiada jedynie Kościół katolicki jest obowiązkiem moralnym, z którego będziemy rozliczeni, ponieważ inna odpowiedzialność spoczywa na  mieszkańcy buszu, którego usprawiedliwia jedynie niewiedza nieprzezwyciężona, a inna odpowiedzialność leży na nas mających pod ręką prawdę, nauczanie św. Tomasza ,encykliki, dokumenty papieskie, soborowe. Kościół to przestrzeń bez granic zarówno wertykalnie  jak i horyzontalnie tzn. że Kościołem jest Kościół triumfujący w niebie bez granic czasu, ten w czyśćcu cierpiący, jak i ten na ziemi wszystkich epok, dlatego nie jest kościołem modernistyczny wymysł posoborowia,  jeden sobór, kilku papieży, lecz holistycznie integralnie Kościół to całość katolików wszystkich epok i miejsc na ziemi. Jeśli postrzegamy Kościół w ten sposób, to dostrzegamy czym jest dramat odstępstwa. Stąd poznanie doktryny Kościoła jest niezbędne do obrony przed zwiedzeniem, jedynie na tle czystej, zdrowej doktryny można dostrzec brud kłamstwa. Charyzmatyzm jako agentura pentekostalizmu światowego myli i utożsamia prawdę subiektywną np. dobre samopoczucie z wiarą gdyż buduje na uczuciach. Ciągłym ich podsycaniu, spotkaniach we wspólnotach nabożeństwach pozamszalnymi, gitarkowym usypianiu swoich niepokojów, ładowaniu baterii na stadionach, mszach ” uzdrowieniowych” czy tak naprawdę samouwielbieniach na scenie z gwiazdą w habicie. To wszystko ma trzymać dusze przy emocjach, najniższych instynktach, wodzić ją za nos, oddalać od poszukiwań intelektualnych na rzecz prostej zabawy w quasi chrześcijanina, oddzielając od rozumu i wolnej woli. Po co zadawać pytania logiczne, należy odejść od zdrowego rozsądku.

Charyzmatycy odbierają zmysłowo i emocjonalnie to co się w nich dzieje jako dobro obiektywne, a wiec traktują własne przeżycia czysto subiektywne a więc realnie nieistenijace, płynne, miałkie, ulotne i mgliste jako wiarę, ale to droga do przepaści.

Uczucia są zmienne mają inne zadanie i powinny podlegać rozumowi i woli, inaczej deformują zarówno pojęcie Boga, Kościoła i wiary. Kreują przymilny obraz Boga fałszywego jako dobrego wujka, wiary jako ciepełka emocjonalnego, kominka do którego wrzucają coraz to nowe trwa naiwnej uczuciowości i zmysłowości, godzą się na brak wymagań zastępując je jedynie dobrymi wibracjami. Jest to postawa infantylna, banalizujaca wiarę. Stają za zasłoną, za którą czeka Bóg w ciszy duszy i wymaga od nas wiary, czynem i prawdą, rozumem przez miłość a nie prze zmienne popędliwości uczuć i emocji. Podobnie jest z małżonkiem, którego kochając uczuciowo opuszcza się rozwodząc przy każdym mniejszym kaprysie, bowiem brak uczuć, oschłość, kryzysy i nienawiść jaką czasem do siebie czujemy w małżeństwie jest odbierana subiektywnie jako zło i brak miłości, to samo jest z Bogiem- jeśli opieramy wiarę i ją utożsamiamy z uczuciem wówczas wiary nie ma, bo nie jest wypróbowana w prawdzie i w czynie, nie jest gotowa na ofiary- jak oddanie życia za Boga, ponieważ subiektywne przeżycia zasłaniają realny, obiektywny byt – Boga i prawdę. Dlatego chryzmatyzm to demoniczne zwiedzenie poprzez opętania fizyczne jakie dokonują się na tzw. uzdrowieniach, brak udowodnionych trwałych uzdrowień, brak komisji jak w Lourdes  badających rzekome cuda itd. oraz czysta iluzja socjotechniki , stosowanej w sektach oraz uczuciowości nadmiernie rozbudzonej dominującej nad rozumem który zaprzestał szukać prawdy i opierać swe domysły, rozumowanie, kontuzje, rozważania, wątpliwości i sądy na rozumie a jedynie na odczuciach. Dlatego dobro uczuciowe nie jest tym samym co dobro moralne obiektywne To co obiektywnie złe na seansach spirytystycznych u Zielińskiego, osoba zmanipulowana odbiera  jako najwyższe dobro. To fałsz, życie w ułudzie własnych pragnień, sentymentalnych opinii. Wiara jest aktem rozumu. Fałszywi prorocy panują niepodzielnie nad ,otępiałymi umysłami ludzi zaczadzonych dymem rozbuchanych zmysłów, sentymentalizmu, miałkości, zamiast pozwolić ludziom panować nad sobą, poprzez zdrowy rozum, uformowane sumienie po katolicku, które natychmiast rozpoznaje niczym ster mielizny, góry lodowe i katastrofy, które czysta inteligencja demona przygotowała uczestnikom takich zjawisk. Trzeba wiec zapytać czy osoby zwiedzione przez charyzmatyzm wewnętrznie sprzeczny są jeszcze katolikami skoro nie znają, nie chcą poznać i przez to nie przyjęli w pełni rozumem i wolą całego nauczania Kościoła. Przy dogmatach, św. Tradycji Piśmie św. –  dwóch filarach wiary -w czasach apokaliptycznych należy wytrwać do końca, ten kto wytrwa będzie zbawiony. Nulla ecclesiam extra salus. Wbrew modernistycznym błędom.

[/et_pb_text][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]

4 komentarzy:
  1. Jaga
    Jaga says:

    Dziękuję za to piękne przypomnienie czym jest wiara. Bardzo chciałabym uczestniczyć w normalnych, nie posoborowych mszach, mieć dostęp do zdrowej nauki chociażby z okazji sakramentu spowiedzi, widzieć godnie udzielaną komunię świętą. Niestety w starszym wieku samemu nie ma możliwości dotrzeć do takiego miejsca z przyczyn obiektywnych. I powstaje bardzo duży dylemat, jak dalej praktykować wiarę, bo w sercu pozostaje niezmienna. Pozdrawiam serdrcznie, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

    Odpowiedz
  2. Grzech
    Grzech says:

    Widzę i dostrzegam to co się dzieje w Kościele naszym i pana naszego Jezusa Chrystusa, jesteśmy całkowicie bezradni, porzuceni i osamotnieni.
    Brakuję nam dobrych pasterzy dlatego uważam że nie ma odwrotu przed tym co ma nadejść, to musi się wydarzyć.
    Ja sam świata nie zmienię i nie naprawię, bo jestem tylko grzesznym pyłem. Mogą tylko zacząć od siebie, rodziny i moich bliskich… wszystko inne w rękach Boga, bo jemu zaufałem! nie zawstydzę się na wieki!

    Niech Bóg błogosławi wam za waszą pracę, dziękuję że jesteście!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *