Żeby kobieta pouczała biskupa
„Byli tacy, którzy się nawet cieszyli, że nie muszą chodzić do kościoła, a oglądając transmisję Mszy św. mogą lepić pierogi.”
Tą radością, godną wojownika Kościoła walczącego, krzyżowca broniącego zbezczeszczonych świętości, katolika wiernego Chrystusowi, podzielili się niektórzy świeccy, zwolnieni z obowiązku niedzielnego przez Ks. biskupa Jana Wątrobę, który jako pierwszy udzielił dyspensy katolikom, od uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej w trakcie tzw. pandemii.
Jaki kościół taka wiara, jaka wiara, taka reakcja…
Ksiądz Biskup zwalniając bezprawnie z fundamentalnego obowiązku – ponieważ dyspensy od udziału we Mszy Świętej z powodu irracjonalnego strachu przed wydumaną chorobą, nie ma – wyraził jednocześnie ubolewanie z powodu braku zaangażowania świeckich w radach parafialnych i w życiu Kościoła, mimo, że pierwszy w historii papież w masce, Franciszek, „wprowadzając m.in. nowe posługi dla świeckich kobiet: lektora i akolity – pokazał, jak dużo mogą świeccy, choć nie mają święceń kapłańskich.”
Zaraz, zaraz próbuję nadążyć za tymi okrągłymi słowami i nieuczesaną logiką- czyli najpierw ubolewamy nad niską aktywnością parafian w kościołach, potem zamykamy im na klucz dostęp do sakramentów – bo przecież my, hierarchowie wiemy lepiej co wam potrzebne i czego macie się bać – a potem wprowadzamy nowe posługi zbliżone do kapłańskich dla kobiet.
Jako żona, potrójna mama i dziennikarz dostrzegam, że najwięcej mogą świeccy, którzy pozostają świeckimi, realizując swoje powołanie do macierzyństwa i ojcostwa, pogłębiając pasje i rozwijając Boże dary w pracy, uczestnicząc w Ofierze po stronie profanum, gdzie miejsce dla nędznych grzeszników, słuchając Mszy św., modląc się, uświęcając i wykonując przede wszystkim obowiązki stanu, wedle talentów, umiejętności, a nie kopiując księży, przejmując ich kompetencje. Blisko dzisiaj kobietom do świeceń, do konsekracji, do bycia mężczyzną nawet (sic!). Dlaczego Biskup czy sam Papież odważyli się złamać nakaz św. Pawła a tym samym Chrystusa o roli kobiety ukrytej w Kościele, kobiety spełniającej najtrudniejsze zadanie urodzenia i wychowania potomstwa?: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa. Pochwalam was, bracia, za to, że we wszystkim pomni na mnie jesteście i że tak, jak wam przekazałem, zachowujecie tradycję. Chciałbym, żebyście wiedzieli, że głową każdego mężczyzny jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa – Bóg. (…) Każda zaś kobieta, modląc się lub prorokując z odkrytą głową, hańbi swoją głowę; wygląda bowiem tak, jakby była ogolona. Jeżeli więc jakaś kobieta nie nakrywa głowy, niechże ostrzyże swe włosy! Jeśli natomiast hańbi kobietę to, że jest ostrzyżona lub ogolona, niechże nakrywa głowę!”
Bo czymże jest czytanie Pisma św. na Mszy przez akolitkę, lektorkę, posługiwanie do Mszy św. przez kobietę, jak nie pogwałceniem zasad Tradycji kościelnej i zamysłu Bożego? To dlatego Chrystus powołał samych mężczyzn na aktywny urząd Apostołów i tylko w gronie dwunastu biskupów zasiadł do wieczerzy, łamiąc chleb i rozdając go w niezbadanej do dziś formie- do ust lub rąk. Jednak jeśli były to dłonie to były kapłańskie, biskupie, które jako jedyne, mogą dotykać Sanctissium, gdyż są konsekrowane. Chrystus stał się ofiarą, ofiarnikiem oraz ofiarującym podczas Ostatniej Wieczerzy, powierzając nowo wyświęconym biskupom misję składania Ofiary po wsze czasy, wedle woli Kościoła, strzegącego i tłumaczącego cały depozyt wiary, dany przez Jezusa w formie ustnej- Święta Tradycja i pisemnej – Pismo Święte.
Zafrasowany Ks. Biskup zastanawia się dalej czy wielkoduszny akt dyspensy z racji domniemanej choroby lub śmierci ciała – ba, nie duszy – nie pomniejszy wartości praktyk religijnych i zachowa wiarę świeckich. Kierunek rozmyślań wzniosły, jednak Biskup na dywagacjach poprzestaje.
Na koniec radosnego optymizmu bijącego z wypowiedzi o skandalicznej i bezprecedensowej odpowiedzi administracji Kościoła na „koronakryzys”, hierarcha podsumowuje w sposób czysto heretycki Mszę świętą, określając ją – jak heretycy spod znaku Lutra – ucztą: „Do zobaczenia na Eucharystii przeżywanej w sposób pełny. Msza św. to uczta. Trzeba przyjść, podejść do stołu, nakarmić się słowem Bożym, nakarmić ciałem Jezusa Chrystusa. Tego nie da się zrobić wirtualnie.”
I stało się, wierni przed ekranem z kapłanem w masce przy stole są faktem, nowa forma modlitwy, nowe lex orandi i lex credendi nadeszło.
Jak żyje i wierzy osoba lepiąc pierogi przed telewizorem, oglądająca przy okazji transmisję Mszy? Czy to jest wzorzec wiary? Wierny lepiący kopytka podczas słuchania Mszy z radia lub telewizji, lękający się bardziej śmierci ciała, niż potępienia duszy? Wybierający wierność katechezie świata, by wraz z osobistym trenerem i eko coachem dbać o zdrówko, zamiast wiernie trwać przy Chrystusie nawet za cenę życia i pokutować umartwieniem za grzechy?
Ideałem ma być Księże Biskupie, świecki który uzurpuje sobie bezprawnie obowiązki i prawa kapłana? Uwodząca swoim lokiem i przystojnym licem kobieta krzątająca się po odgrodzonym balaskami sacrum, udająca ministranta lub księdza? Wzorem ma być wreszcie człowiek, który śmiertelnie boi się Hostii Przenajświętszej, żywego Chrystusa? Człek, który zatracił wiarę w Realną Obecność Chrystusa w każdej najmniejszej partykule? Do tego stopnia, że dla własnego bożka zdrówko i spokoju, depcze po cząstkach Boskiego Ciała w Domu należącym do Boga?
Taki jest kreowany dziś ideał świeckiego? Łamiącego zasady i nauczanie Kościoła, a złamanego absurdalnymi nakazami noszenia kagańców z bawełny jak na sali operacyjnej, w miejscu gdzie mnożą się tak czy tak biliony zarazków gromadząc na dłoniach?
Owszem zgadzam się, że niemożliwym jest picie wina i wirtualny posiłek, tylko czemu to wszystko nie trzyma się zasad logiki i doktryny Kościoła? Msza Święta to tylko Ofiara, Księże Biskupie, tak naucza święty Sobór Trydencki! Czy zabrakło fundamentalnej wiedzy czy to świadoma manipulacja wprowadzająca ludzi w sekciarskie myślenie?
Zwolnienie z nakazu świętowania niedzieli po katolicku, z powodu irracjonalnego strachu przed chorobą jest bezzasadne, okrutne, niekatolickie. Nie tylko wystawia duszę na zagrożenie utraty życia wiecznego, skazując na potępienie, ale usprawiedliwia śmiertelny grzech wzbudzając nieczuły indyferentyzm, miałkie zobojętnienie na sprawy zbawienia.
Dyspensa rujnuje wszystkie wartości i ideały, o których Ksiądz Biskup wspomina- jedność, miłość, służbę, ofiarę.
Co z nabożnymi przykładami wielkich świętych jak Grzegorz Wielki, Jan Bosko, Karol Boromeusz wychodzący z miłością do chorych podczas prawdziwych epidemii, gdy ludzie padali na ulicach wdychając zatrute powietrze?
Czy nie tego powinien uczyć Ksiądz nasz dzieci?
Czy to nie jest prawdziwa wiara? Czy to nie jest wzór dla nas?
Co z czcią dla Najświętszej Hostii? Pytam z bólem. Co z zadeptanym Chrystusem na posadzkach tysięcy polskich świątyń, w imię czego dokonuje się profanacji i bluźni Bogu? Nowego ładu, nowej religii, nowego bożka długowieczności?
Dlatego Ksiądz Biskup zamknął świątynie rzekomo ubolewając nad swą trudną decyzją?
By jeszcze zgnębić czytelnika, Biskup rekapituluje narrację głęboką, iście protestancką „mądrością”: „Msza św. to też prawdziwa, realna wspólnota. Mam nadzieję, że udział w Mszach św. pozwoli nam poczuć, że mamy wokół siebie braci i siostry, na których możemy solidarnie liczyć.”
Na co można było liczyć w tym trudnym czasie? Na niechęć ze strony odsetka zmanipulowanych katolików, gdy wręcz zabijali wzrokiem ludzi bez masek. Na odrzucenie przez księży wiernych przyjmujących Komunię św. do ust, sanitarną selekcję gdy wpuszczano część zmarzniętych ludzi do kościoła, pranie mózgu poprzez wtłaczanie kłamstw, że szósta niedozwolona osoba wchodzącą na Mszę, łamie piąte przykazania, a przyjmujący z czcią Boga żywego, naraża na chorobę innych a nie otwiera sobie niebo.
„Zachęcam, wejdźmy w klimat Wieczernika – nawołuje ks. Biskup- klimat jedności, miłości, przebaczenia, ale też klimat służby, poświęcenia i ofiary. Chrystus czeka, aby nas umocnić, dać nadzieję i pokój.”
To dlatego w klimacie „miłości, poświęcenia” Biskup zamyka drzwi kościołów? Z racji otwartości na przebaczenie i jedność między kowidiańskimi wyznawcami? To brzmi jak demonicznie przewrotna twórczość Lutra i jego pobratymców. A gdzie zapisy dogmatycznego, największego soboru w historii, Soboru Trydenckiego, o tym że Msza Święta to TYLKO I WYŁĄCZNIE OFIARA?
Czyżby ks. Biskup nie zajrzał w soborowe paragrafy? A może świadomie ominął najważniejsze dla naszej wiary fragmenty Magisterium Kościoła, by wprowadzić i tak już pogubionych ludzi w błąd?
A przecież „Taką wartość ma sprawowanie Mszy Świętej, jaką ma śmierć Jezusa na krzyżu.” – mówi św. Tomasz z Akwinu.
Nawet w nowym Mszale Novus Ordo Missae jest przypis wyraźnie definiujący Mszę św. jako Ofiarę.
Nie ważne, co mówi Mszał Rzymski, co mówi Anielski Doktor Kościoła św. Tomasz, co mówią dokumenty Soboru Trydenckiego kneblujące herezje luterańskie, nieważni Ojcowie Kościoła, ważne, że pojawił się kolejny z ponad 150-ciu znanych nam wirusów i zamknął usta na pokarm żywy dający zbawienie, zamknął na klucz świątynie, odebrał kolana zrównując stworzenie ze Stwórcą, wydarł bezczelnie i podstępnie obywatelskie prawa, także do udziału w publicznym kulcie, a pozostawił jedynie opustoszałe świątynie, osamotnione dusze, zagubione owce bez pasterzy, jak po pożodze w katedrze Notre Dame. Pogożelisko duchowej zamieci, zwały zwęglonych dogmatów, wytopione witraże Bożej łaski, przez które zerkało niegdyś światło mądrości, a dziś dusi posępny czad modernistycznej herezji, kłamstw i propagandy, zburzone sklepienia nadziei, zrujnowane ołtarze wierności prawdzie i sacrum, wypalone ze świętej Tradycji serca.
Zdrajca Chrystusa wyszedł z szeregów jego Uczniów, proszę pamiętać o tym jak skończył walcząc z Bogiem Prawdą i wyryć raz na zawsze w sercu tę prawdę „że bramy piekielne go nie przemogą”…
Szanowna Pani Redaktor,
Nie sposób nie zgodzić się, że czas tzw. pandemii stał się próbą dla wiary wielu katolików.
Zaznaczam, że czytam i oglądam Państwa publikacje i z wieloma uwagami zgadzam się.
Jednak sumienie nie pozwala mi milczeć, gdy widzę sugestie jakoby kwestie zakażenia wirusem są „manipulacją”. Ponadto czytając komentarze czytelników na youtube odnośnie osób obawiających się infekcji nie widzę w nich Chrystusowej postawy.
Zakażenie wirusem jest sprawą realną i dramatem wiernych, którzy z tego powodu trafiają do szpitala i często nie mogą otrzymać nawet Ostatniego Namaszczenia, bo nie zdążą – śmierć przychodzi nagle i w wielkim cierpieniu.
Wirus ten u większości powoduje średnio łagodne objawy, powodując u osób mniej empatycznych złudzenie, że tej choroby nie ma i że jest ona mistyfikacją. Nie jest to prawda. Jest grupa osób, które na tę chorobę umierają i de facto nie ma na nią leczenia. Umierają bez Sakramentów Świętych, osamotnieni.
Ta słabsza grupa chciałaby bezpiecznie uczestniczyć w życiu Kościoła, jednak pycha osób które nie założą maski w przestrzeni zamkniętej (bo nie poddadzą się „władzy zwierzchniej” jak zaleca Św. Paweł) naraża tę grupę słabszych i podatnych na tę chorobę odbierającą życie w bolesny i izolujący od Kapłanów i bliskich w ostatnich chwilach sposób.
Proszę o refleksję na ten temat. To jest kwestia rachunku sumienia, czy nie unoszę się pychą, bo jestem ponad nakazem noszenia maski.
Czy ta wolność „bez maski” nie jest źle pojmowana? Czy empatia dla słabszych Braci i Sióstr w wierze nie powinna kierować naszymi działaniami? Nie jestem za sanitaryzmem. Jestem za szacunkiem dla życia – od poczęcia do chwil starości. I szanujmy jako katolicy życie naszych Braci i Sióstr w wierze. Dajmy im odejść do Pana w otoczeniu Rodzin i z posługą Kapłana, a nie w szpitalu i izolacji.
Pamiętajmy o Miłości Bliźniego, Posłuszeństwie i Pokorze (przykład wielu Wielkich Świętych- Św.Ojciec Pio). A Wszechmogący Bóg poprowadzi nas w Prawdzie.Kochajmy naszych Bliźnich i dajmy Im w ten sposób możliwość bezpiecznego uczestnictwa w życiu Kościoła, nie tylko w telewizji.
Pokój i Dobro!
Droga Pani, gdyby maski miały jakiekolwiek znaczenie w ochronie życia ludzkiego choćby nawet na sali oporacyjnej to bym się zgodziła nosić szmaty na twarzy jedynie w obecności tych co żyją w panice histerii lęku bo to lubią to ich wybór, mogą przecież żyć bez lęku. Jednak amerykańscy lekarze, najlepsi naukowcy świata, których śledzę i naukowe doniesienia samego WHO, The Lancet potwierdzają jednogłośnie, nawet na sali operacyjnej maska nie chroni przed wirusami, a jedynie przed dosłownym napluciem do otwartej rany operowanego, można wiec je zdjąć nawet podczas operacji i tego domagali się lekarze z całego USA w tamtym roku, ale zdecydowano ze z racji psychologii utrzymać zasadę masek na sali. A co dopiero mowa o ulicach sklepach kinach itd. gdzie wirus ma 0,006 nanometra a otwory w materialne maski pod mikroskopem elektronowym są 30 krotnie większe. To wirusy latają jak muchy przez ogrodzenie, i lekarze bez sumienia bez morale bez wiedzy znachorzy XXI bojący się utraty stanowisk popierają ten idiotyzm. na szczęście samo WHO stwierrizdło ze maska przed niczym nie chroni a Szumowski to potwierdził na początku soje pracy bo gadał jak lekarz. utrata rozumu i wielki test na inteligencję ta wymyślona przez ludzi z Davos i Schwabach Klausa pandemia i tyle, jakiś wirusie jest ale od 1.04.22 minister ogłosił ze covid to jedna z wielu chorób infekcyjnych i tak ją będą traktować już. to nie mogli tak od razu? gdybny to leczyli jak grypę jak Bodnar to nie umarłby ani jeden Polak. proszę wyłączyć matrix tv
Bardzo dobry tekst. Upadek współczesnego Kościoła bierze się z upadku Ducha tzw. „katolików”, tak jak pradawne triumfy Kościoła brały się z niebywałych mocy Ducha ówczesnych wierzących.
Szkoda, że tekst jest anonimowy. Prosiłbym o jasne i czytelne oznaczanie wszystkich tekstów personaliami autorów oraz dokładną datą ich powstania. Proszę nie zniżać się do poziomu „wstępniaków” tub propagandowych znanych nam z historii i (niestety) współczesności.
wszelkie teksty pisane jako felietony refleksje opinie są pisane przeze mnie Annę. nic do ukrycia, reszta to newsy.
Skoro chrześcijaństwo ma tyle odłamów i interpretacja Pisma Świętego prowadzi często do sprzecznych ze sobą wniosków, warto się zastanowić czy aby na pewno ta wiara przynosi dobre owoce.