Uwaga na Odnowę w Duchu Świętym
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus! ❤️🙏🏻
Jest to świadectwo osoby, która była w środku tego zwodniczego ruchu. Pomimo szczerych chęci wielu dobrych katolików ulega ruchom charyzmatycznym jak odnowa w Duchu Świętym, która jest zagrożeniem dla duszy, wypaczając i protestantyzując wiarę katolicką. Należy się jej wystrzegać tak jak choćby pozoru zła. Zapoznajcie się z tym świadectwem ku przestrodze.
„Piszę w związku z odcinkiem-wywiadem na kanale „Trudno Być Katolikiem”, który przeprowadzał pan Maciej z panem Piotrem. Pan Piotr opowiadał o wielu latach spędzonych w ruchach Odnowy w Duchu Świętym. Z własnego doświadczenia chciałam dopisać tylko parę (dłuższych) zdań, podzielić się swoim doświadczeniem, które może rzucić odrobinę szersze światło na to, jak dalece macki ruchów charyzmatycznych sięgają w Kościele Katolickim. Moja obecność w takich ruchach nie była zbyt długa, bo trwała 2 lata. Była to obecność intensywna i nie zaczęła się bezpośrednio od wspólnot charyzmatycznych, ale od kursu Alpha. Uczestniczyłam w nim zarówno jako uczestnik, później jako prowadząca małą grupkę, ale również jako osoba „na zapleczu” – ponieważ Alpha ma formę kolacji, jest więc przy niej dużo pracy: przygotowanie kanapek, gotowanie zupy, organizacja kwiatów, sprzątanie po. Czym Alpha jest tłumaczyć nie będę, ale tu chciałabym pokazać pierwszy element może mniej znany szerszemu gronu, ujawniający natomiast, jak dalece anglikanie wleźli z butami do Kościoła Katolickiego.
W każdej edycji w której brałam udział (wszystkie w Krakowie, tam kursy Alpha za czasów obecności bp.Rysia miały się świetnie, wciąż mają się bardzo dobrze) do małych grupek incognito/zmieniając swoją tożsamość, wysyłani byli seminarzyści od krakowskich Salezjanów. Nie ujawniało się tej informacji publicznie, żeby nie byli traktowani w sposób „szczególny”, żeby mogli poczuć się jak każdy inny uczestnik. Ja wiedziałam na początku z powodu znajomych, którzy koordynowali ten kurs, a później, będąc już prowadzącą małej grupki mogłam jak inni prowadzący wiedzieć takie rzeczy. Założeniem kursu Alpha jest ewangelizacja, głoszenie „kerygmatu” o którym wspominał Pan Piotr w wywiadzie. Ludzie chcieli się przy pomocy kursu Alpha „nawracać”, znaleźć odpowiedzi na pytania, których rzekomo nie potrafili odnaleźć w Kościele, ciekawe zatem, czemu Salezjanie wysyłali swoich seminarzystów na te kursy? Na co chcieli ich nawracać? Na wiarę, która nie jest Katolicka?
W każdym razie przychodzili Ci młodzi chłopcy (4-5 na każdy kurs), zwykle z wiedzą z zakresu chociażby KKK nieco wyższą, niż przeciętna wśród uczestników kursu i czasami zadawali trudniejsze pytanie, albo odwoływali się do tych sztywnych, kategorycznych ram KKK co – rzecz jasna – było pewnego rodzaju faux pas wśród ekipy prowadzących „współpracujących z Duchem Świętym”, którym zasady nie są potrzebne. Byli więc seminarzyści skutecznie „urabiani”. Nie zapomnę rozmowy po jednej z kolacji kursu, kiedy uczestników już nie było, kilka osób (w tym ja) sprzątaliśmy, a prowadzący rozmawiali z radością i satysfakcją między sobą, że Salezjanie już miękną, zaczynają się łamać, poddawać działaniu Ducha Świętego. Oczywiście było w tym mniej ironii, niż w mojej wiadomości, oni naprawdę w to wierzyli, że cała nauka Kościoła Katolickiego jest mało warta w obliczu uwielbianiu Boga, śpiewom, tańcom i prób uzdrawiania.
To jeden z elementów skutecznego drążenia Kościoła od środka już u jego podstaw – przygotowywanie przyszłych księży/zakonników do bycia otwartymi na ekumenię, na dialog, na człowieka, a nie na niezmienną naukę Kościoła Katolickiego. I tutaj też nastąpiło moje zetknięcie z grupami charyzmatycznymi. Kurs Alpha przewiduje, mniej więcej, w połowie czasu swojego trwania, włączenie uwielbienia jako propozycja wspólnej modlitwy na zakończenie spotkania i tak pozostaje już do końca kursu. W połowie odbywa się (jeśli jest możliwość zorganizowania) również wyjazd weekendowy całego kursu i tam jest właściwie taki weekend z graniem, śpiewaniem, modleniem się w sposób właśnie charyzmatyczny – emocjonalna jazda bez trzymanki. Przez te moje dwa lata tułania się wraz z Alphą na weekendy, ale również poza nią na wiele, wiele spotkań charyzmatycznych (czasami bywałam na 4 w tygodniu) widziałam wielu ludzi, poznałam troszkę tą atmosferę. I widziałam niejeden dramat ludzi będących tam.
Dramat rywalizacji. Nie wśród wszystkich, ale wśród wielu. Polegał on na tym, że bardzo dużo osób chciało być „tymi szczególnym”, „wybranymi”. Po krótkim czasie bycia w takim miejscu chce się posiąść te wyjątkowe umiejętności. Każdy chciał mieć „dar języków”, więc ludzie peplali byle co, byle tylko mieć dar. Ja oczywiście też, peplałam równo z nimi, a jeden Franciszkanin przytakiwał mi, że „to jest to!”. A jak ktoś nie peplał, no to jakiś musi być zamknięty w sobie, jakiś „słabo skontaktowany z Górą”. Ludzie naprawdę to przeżywali. Albo tzw. „zaśnięcie w Duchu Świętym” – były spotkania na których prowadzący spotkanie (zaznaczam, że większość spotkań prowadziły osoby świeckie, nie ksiądz) kładli ręce na kolejnych osobach i one faktycznie padały jak muchy. Ja sama też kiedyś upadłam, podtrzymano mnie i położono na podłodze. Dzisiaj powiedziałabym, że był to rodzaj omdlenia ale bez negatywnych/nieprzyjemnych odczuć i wbrew nazwie „zaśnięcie” ja byłam w pełni świadoma, tylko jakby lekko sparaliżowana.
Tak samo grupowy płacz lub śmiech na sali. Wkładanie rąk na głowy osób proszących o modlitwę wstawienniczą lub o uzdrowienie – legend na tematy uzdrowień słyszałam setki, nigdy osoby uzdrowionej w taki sposób nie spotkałam, nigdy nie słyszałam o dalszych losach takich ludzi, nigdy nikt tego nie weryfikował. Bo i po co? Duch działa jak chce!. I prorokowanie – to co powiedział Pan Piotr w wywiadzie też miałam okazję zaobserwować – podczepianie się pod czyjeś wizje. Odeszłam z różnych powodów i po całym tym szaleństwie, które miało mi pomóc duszę rozwijać i umacniać w końcu na kilka lat z Kościoła odeszłam. Wróciłam dopiero trzy lata temu za sprawą mojego obecnego męża, który po wielu dyskusjach zaprowadził mnie prosto do Bractwa św. Piusa X i tam już zostaliśmy (dzięki Bogu). Po latach, patrząc na siebie mającą 20 lat, będącą w rozpaczy po śmierci taty, wiem, jak bardzo łatwo było mi wejść w miejsce w którym bazuje się tak silnie na emocjach i myślę, że większość moich przeżyć, również związanych stricte z reakcjami ciała, dałoby się uzasadnić od strony psychologii i medycyny, bez wciągania w to Ducha Świętego.
Poznając historie ludzi, których spotkałam w czasie tych dwóch lat uważam, że miejsca takie jak wszelkiego rodzaju grupy charyzmatyczne, kursy Alpha, emocjonalne roller coastery wręcz przyciągają wielu ludzi pogubionych, emocjonalnie roztrzęsionych i niedojrzałych, z trudnymi historiami, szukających zrozumienia i zaopiekowania. Wiem też, że ludzie na takim szczeblu jak ja, czy nawet Ci trochę wyżej rzeczywiście w to wierzą, nie mają złych intencji, sami są ofiarami. Kto tym steruje? – odpowiedź jest banalnie prosta, a jednocześnie wyjątkowo trudna, nie podejmę się więc odpowiedzi”.
A kto wg. Was tym steruje? Podzielcie się również swoimi doświadczeniami.
Podsyłamy link do odtrutki -> Jaka Odnowa w Kościele?
Z Panem Bogiem! TBK
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!